„Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę”


Dwa apele, dwie wielkie przestrogi rozbrzmiewają z tego ewangelicznego fragmentu. Jedna skierowana jest do niewierzących. Druga do nas, którzy wierzymy w Boskie zmartwychwstanie naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Apostołowie na czele z Piotrem przedstawiają w tym wydarzeniu nas – Kościół. Tomasz- tych, którzy są poza nim. Kościół mówi: „Widzieliśmy Pana… Widzieliśmy Go oczyma tych pierwszych, którzy poświadczyli to swoim życiem i śmiercią”. „Nie uwierzymy, dopóki nie zobaczymy!” – odpowiadają nam Tomaszowie. Szkoda! W ten sposób nigdy nie uwierzycie… Ten, kto widzi, już nie musi wierzyć… On już wie. Ale przez to niewątpliwie usuwa się wam nagroda, której udziela Bóg tylko za wiarę. Błogosławieni będą- według słów Pana- tylko ci, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Jeśli dzisiaj jest tylu Tomaszów, jest w tym i nasza wina. Jest to wynik braku naszej miłości ku Bogu i ku ludziom. Jeśli wokół nas tak stale się mnożą, to tylko dlatego, że mądrzę rozprawiamy, zamiast dobrze postępować. Chcą oni widzieć, jak się miłujemy. Chcą również doświadczyć naszej wzajemnej miłości. To przekonywało Tomaszów wszystkich czasów, to ich rzucało na kolana, że z podziwem musieli stwierdzić: „Patrzcie na chrześcijan, jak oni się miłują!” Bo tylko tam, gdzie jest miłość, można dotknąć Boga, tylko tam można Go zobaczyć i doświadczyć.