Wtorek 5 listopada

„Kiedy nadszedł czas uczty, posłał swego sługę, aby powiedział zaproszonym: „Przyjdźcie, bo już wszystko jest gotowe”. Wtedy zaczęli się wszyscy jednomyślnie wymawiać. (…) Na to pan rzekł do sługi: „Wyjdź na drogi i między opłotki i zmuszaj do wejścia, aby mój dom był zapełniony.”

Kiedy ktoś nas zaprasza, z wdzięcznością powinniśmy to zaproszenie przyjąć i szczerze docenić fakt, że ktoś pragnie, byśmy brali udział w ważnych dla niego wydarzeniach. Często słyszymy, że z zaproszonych na wesele gości nie pojawiło się kilkadziesiąt osób, oczywiście bywają różne sytuacje, jednak często w odmawianiu jest sporo lekceważenia czy też kierowania się tym, czy JA mam ochotę iść. W takich sytuacjach powinniśmy widzieć nie tylko siebie, ale też drugiego człowieka, który dla nas przygotowuje miejsce, chce byśmy przy nim byli. Ile razy spotykając się z dawno niewidzianą koleżanką, odkładamy jej zaproszenie na kawę, ile razy mówimy babci, że „ dziś nie mam czasu, może jutro, albo w sobotę wpadnę na obiad”. Skąd wiesz, ile masz czasu? Kolejny weekend w dyskotece, lśniące mieszkanie, czy robienie arcyważnych zakupów nie wypełni pustki, jaka powstaje w sercu, kiedy okazuje się, że na jakieś spotkanie jest już za późno, albo kiedy po latach usłyszymy „tak bardzo mi Ciebie brakowało w tym ważnym dla mnie dniu”. Nie traćmy czasu na świat rzeczy, kiedy Jezus przychodzi do nas każdego dnia poprzez ludzi. On zawsze znajdował czas dla innych, nie pozostawiał nikogo z poczuciem osamotnienia. Naucz nas Panie zatrzymywać się przy drugim człowieku, tak jak Ty.