„Kto trwa w Chrystusie, przynosi owoc obfity”


Rosnące i przynoszące owoce, rośliny są nasza chlubą. Ewangelia przedstawia nam Ojca jako gospodarza, który zasadził w swojej winnicy szczep winny. Ten zaczął mu rosnąć, wypuszczać pędy i listki. Dzisiaj cały świat zna owoce tego krzewu winnego, którym jest Jezus Chrystus. My jesteśmy jego latoroślami. Jesteśmy nimi od swojego chrztu. A kto z nas wie, jaką jesteśmy latoroślą? Z owocem czy bez niego? Z nadzieją, że będziemy go mieć, czy też jest to krzew już tylko przeraźliwie suchy, zwinięty, duchowo martwy? Potrzeba, abyśmy od tej strony dobrze siebie poznali. Chodzi przecież o nasz wieczny los. Niebieski Gospodarz, jak mówi Ewangelia, odcina niepłodne gałęzie i wrzuca do ognia. A co jest w tym wypadku owocem, co jest znakiem, że jesteśmy żywymi i przynoszącymi owoce latoroślami Ojcowskiego Syna? To jest miłość? Tak! Dokładnie tak. Takie owoce chce w nas znaleźć w każdym czasie Ojciec-Gospodarz. Nasza wzajemna miłość jest Jego chwałą. Miłować każdego prawdziwie i we wszystkich okolicznościach potrafi tylko ten, kto tę miłość, te zdolność dawania i oddawania się innym przyjmuje w modlitwie i sakramentach od Jezusa Chrystusa, jak latorośl soki z winnego krzewu. Nikt bowiem nie może dać tego, czego sam ni posiada.