Piątek 6 września

„Nikt nie przyszywa do starego ubrania łaty z tego, co oderwie od nowego; w przeciwnym razie i nowe podrze, i łata z nowego nie nada się do starego. Nikt też młodego wina nie wlewa do starych bukłaków; w przeciwnym razie młode wino rozerwie bukłaki i samo wycieknie, i bukłaki się zepsują. (…)”

Czytając te słowa Jezusa, bezapelacyjnie można stwierdzić, że są logiczne i słuszne. Zarówno w odniesieniu do ubrań, jak i bukłaków na wino. Nie bez przyczyny wszystko jest po coś, ma jakieś zadanie, konkretny cel. Po cóż ktoś miałby stosować nóż do jedzenia zupy, czy zdejmować oponę z roweru i próbować wcisnąć ją na koło samochodowe? Totalny absurd – zupa byłaby niezjedzona, usta w najlepszym wypadku pokaleczone, a szli byśmy piechotą, bo ani koło rowerowe, ani samochodowe nigdzie by nas nie zawiozło. To wszystko już na pierwszy rzut oka ma sens. Skoro świat materii jest dla nas tak logiczny, dlaczego więc tak uparcie doszukujemy się drugiego dna, pozbawienia wolności, czy złych zakazów w przykazaniach Bożych? Tak, jak dane przedmioty mają swoją określoną rolę, tak i przykazania mają nam służyć. Nie są twardym regulaminem, spisem zakazów pod groźbą, ale płynącymi z Bożej miłości wskazówkami. Najlepszą instrukcją na życie, która nie pozwala nam siebie i innych krzywdzić. Spójrzmy dziś na Dekalog inaczej – nie pytając siebie „który podpunkt zawaliłam/em”, ale spróbujmy dostrzec w każdym przykazaniu dobro, jakim przez nie obdarowuje nas Bóg. „Będę czcił ojca swego i matkę swoją” – bo Pan mi ich dał, bo mój szacunek do nich sprawia, że jest między nami zaufanie, ciepła relacja… szukajmy dobra. Panie, Ty jesteś dobry, pomagaj nam dostrzegać nie powody do narzekania, ale do dziękczynienia. Pomóż nam – za słowami Jana Pawła II – wymagać od siebie, choćby inni od nas nie wymagali.