RACHUNEK SUMIENIA

2. Rachunek sumienia wyprzedzeniem spotkania z Panem.


Każda nasza działalność rodzinna, zawodowa, społeczna – jest okazją do spotkania z Bogiem. Również w ciągu całego naszego dnia mają miejsce liczne spotkania z Panem: w Komunii świętej, w chwilach modlitwy, a także podczas rachunku sumienia.

Codzienny rachunek sumienia jest uważnym przejrzeniem tego, co zapisaliśmy na każdej stronicy niepowtarzalnego dnia życia. Wiele można poprawić za pomocą skruchy. Kartka pełna okropności może zamienić się w coś dobrego, nawet bardzo dobrego, dzięki postanowieniu podjęcia swych starań od nowa„na czystej stronie, którą w imieniu Boga przedstawi nam nasz Anioł Stróż, stronie jedynej i niepowtarzalnej, jaką stanowi każdy dzień naszego życia. „I te białe stronice, na których zaczynamy gryzmolić każdego dnia – pisze współczesny autor – chciałbym zatytułować jednym słowem: Serwam! – będę Ci służył! – gdyż takie żywię pragnienie i taką nadzieję (…). Po takim początku – pragnieniu i nadziei – chcę kreślić słowa i zdania, układać akapity i wypełnić całe kartki jasnym i gładkim pismem. A ma to być tylko praca, modlitwa i apostolstwo, czyli cała moja działalność w ciągu dnia.

Bardzo się staram zwracać uwagę na interpunkcję, czyli na ćwiczenie się w obecności Bożej. Owe przerwy, które są jak przecinki, średniki lub dwukropki, kiedy są dłuższe, stanowią milczenie duszy i akty strzeliste, poprzez które staram się nadać znaczenie i sens nadprzyrodzony wszystkiemu, co piszę.

Bardzo mi się podobają kropki, a jeszcze bardziej początki akapitów, dzięki którym wydaje mi się, że zaczynam pisać wciąż od nowa: są to jakby zarysy gestów, poprzez które prostuję swoje intencje i mówię Panu, że zaczynam od nowa! – że zaczynani od nowa z prawdziwą wolą służby i poświęcenia Mu swego życia, każdej kolejnej ; chwili, każdej kolejnej minuty.

Dużą uwagę zwracam także na akcenty, owe kreseczki , nad literami, stanowiące moje umartwienia, poprzez które moje życie i moja praca uzyskują prawdziwie chrześcijańskie znaczenie.

Słowo, na którym nie postawiłem należnego akcentu, oznacza zmarnowaną okazję, którą zesłał mi Pan dla umartwienia, którą przygotował dla mnie z miłości, chcąc, abym ją wykorzystał z radością.

Staram się, żeby nie było skreśleń, błędów ani kleksów, a także niezapisanych miejsc, ale… ileż ich bywa! To właśnie te moje niewierności, niedoskonałości… i zaniedbania. Z bólem stwierdzam, że nie ma prawie ani jednej strony, na której nie pozostawiłbym śladu swojej ograniczoności i nieumiejętności. Lecz pocieszam się i natychmiast uspokajam na myśl, że jestem małym dzieckiem, które jeszcze nie umie pisać i które potrzebuje rygi, żeby nie pisać krzywo, i nauczyciela, który by prowadził za rękę, aby nie pisać bzdur. – Jakże wspaniałym nauczycielem jest Bóg, nasz Pan! Jakże wielką cierpliwość wobec mnie okazuje!.