„I dobrze czyńcie tym, co was nienawidzą”


Jeżeli chcemy nie tylko nazywać się chrześcijanami, ale i być nimi, należeć do Chrystusa w życiu i po śmierci, potrzebujemy miłości, która jest ponad wszystkim, co przyrodzone-miłości nadprzyrodzonej. To miłość która odbiera sobie, a daje innym, nie oczekując dla siebie niczego w zamian. Daje ona także i tym, którzy odpłacają niewdzięcznością. I nie przestaje na pięknych słowach, aktorsko wyreżyserowanych uśmiechach, zasadach dobrego wychowania, ale zawsze przejawia się czynami, które podyktowała potrzeba tych, z którymi spotkaliśmy się i które mogliśmy wykonać. Taka miłość jest znakiem rozpoznawczym chrześcijanina. Takiej miłości wymaga od nas Bóg. I tylko za nią nagradza. Jeśli człowiek ograniczy się do swego rodzinnego kręgu albo do przyjaciół, z którymi będzie mógł wymieniać dowody przyjaźni, aby zaspokoić swoją psychologiczną potrzebę kochania i bycia kochanym, a przy tym wyraźnie odizoluje się od tych, którzy są nieprzyjemni, może się zdarzyć, że stanie nagle przed nieprzyjacielem, będącym według słów Chrystusa również jego bliźnim, znajdującym się w potrzebie przewyższającej potrzeby wszystkich naszych krewnych i najbliższych. Chrześcijanin opuści swój dom lub swój krąg przyjaciół i wyjdzie na spotkanie tym, którzy choć ich nie lubią, potrzebują ich. Jeśli tak rozumiemy miłość, której domaga się od nas Chrystus, odłączenie się od najbliższych jest czymś oczywistym.