„Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” 


Boże błogosławieństwo nieustannie jest nad nami, choćby czasami wydawało się nam, iż Bóg nie interesuje się naszymi sprawami i nie ingeruje tak szybko, jakbyśmy tego oczekiwali. W życiu bardzo często zdarzają się sytuacje trudne. Codziennie spotykamy się z nimi i musimy się z nimi zmierzyć. Wielokrotnie przeżywamy związane z nimi stresy, nawet chwilowe załamania, wątpliwości, czy podołamy nieść ten krzyż. W fragmencie Ewangelii wg św. Jana opisana jest sytuacja, może nie tak dramatyczna, jednak nieprzyjemna dla gospodarzy wesela. Zabrakło wina. Nie mają co podać na stół. Pośród zaproszonych gości jest Jezus z Maryją. Jezus wydaje się być obojętnym na to zdarzenie. Nawet wygląda na to, jakby zwlekał z pomocą. Osobą, która ingeruje w tę sprawę jest Jego Matka. Ona niejako bierze ster w swoje ręce. Jest to dosyć charakterystyczne. Tak dzieje się również i w naszym życiu. Jezus jest obecny zawsze i wszędzie. Jednak to Maryja jest Tą, która w naszej sprawie wstawia się u Jezusa. Doświadczamy przeróżnych zdarzeń, sytuacji. Odbijają się one echem w naszych duszach i sercach. Mają wpływ na psychikę, na postawy. W jakiś sposób nas formują, nie zawsze tak, jakby tego oczekiwał Bóg. Choć Jezus jest przy nas, to Maryja jako Matka wydaje się być niejako najbliżej. Ona sercem wyczuwa wszystko. Wie dokładnie w czym tkwi problem. Wie, jaka powinna być droga jego rozwiązania. Wie w czym „szwankuje” nasze serce, zna słabości naszej duszy. Ona świetnie rozumie całą sytuację. Bo zna ją od każdej strony. Ona „wczuwa” się w całe zdarzenie i lepiej niż my sami, rozumie nas i wszystkich w naszym otoczeniu. Gdy doświadczamy poczucia, iż problem nas przerasta, zdaje się być ponad nasze siły, Ona to wszystko widzi i wie. Bo sercem matczynym Maryja najlepiej poznaje wszystko. Jak każda mama doskonale rozumie każdy gest swego dziecka. Najlepiej poznaje każdą minę, rozumie wyraz twarzy, po oczach widzi, co jest nie tak. I tak jak każda mama przejmuje się wszystkim, przeżywa, współczuje ze swoimi dziećmi i stara się im pomóc. Zanosi błagania do Boga, a czyni to tak żarliwie, że Bóg „nie może” się im oprzeć. Im bardziej dusza otwarta, im bardziej oddana Maryi, tym większa możliwość dotarcia łaski do niej we „współpracy” z Maryją. Bowiem Bóg jest bardzo hojny w dawaniu. Jednak często zdarza się, że dusze są zamknięte i nie przyjmują wypraszanych łask. Nie rozumiejąc, co dobre, po swojemu pojmując błogosławieństwo, niejako selekcjonują Bożą pomoc, wybierając tylko to, co w ich rozumieniu jest nią bezpośrednio i ewidentnie.