ROZTROPNI I POKORNI

3. Fałszywa roztropność.


Nie jest jednak dobra taka roztropność, która pod przykrywką konieczności zastanowienia się nad danymi, ukrywałaby tchórzostwo niepodejmowania ryzykownych decyzji, unikania rozwiązania jakiegoś problemu. Nie jest roztropny człowiek, który kieruje się względami ludzkimi w apostolstwie i w oczekiwaniu na lepsze, pomija okazje, które może nigdy nie nadejdą. Tę fałszywą cnotę św. Paweł nazwał roztropnością dała. Jest to roztropność, która w związku z oddaniem się Bogu domaga się zbyt wiele racji i argumentów; która troszczy się nadmiernie o przyszłość, zaniedbując teraźniejszość; która zawsze znajdzie jakiś powód, by nie podjąć decyzji angażującej całkowicie.

„Nie należy roztropności mylić ani z nieśmiałością czy strachem, ani z dwulicowością czy udawaniem. Roztropność nie oznacza braku odwagi przed poświęceniem się i udziałem w dziełach Bożych. Nie oznacza też szukania łatwych kompromisów lub usprawiedliwiania niedbałości. Tak nie postępowali Apostołowie. Przy swoich słabościach a nieraz i lękach, w każdej chwili szukali drogi jak najszybszego rozszerzenia się nauki Jezusa, nawet gdy te drogi często prowadziły przez przykrości i niezliczone utrapienia, aż do męczeństwa.

Naśladowanie Pana w naszym życiu oznacza podejmowanie mniejszych lub większych szaleństw, jak to bywa w każdej wielkiej miłości. Kiedy Pan domaga się od nas czegoś więcej – a domaga się tego zawsze – nie możemy ulegać tej fałszywej roztropności, roztropności tego świata. Nie możemy poddać się sądom ludzi, którzy nie czują się powołani i którzy na wszystko patrzą jedynie ludzkimi oczyma, a czasami nawet nieludzkimi, ponieważ mają czysto ziemską i przyziemną wizję. Jeszcze żaden mężczyzna ani żadna kobieta z taką roztropnością ciała nie oddali się Bogu i nie podjęli prawdziwego wysiłku duchowego. Zawsze bowiem istnieją argumenty i racje, by powiedzieć nie, by odmówić, rzekomo czekając z odpowiedzią na lepsze czasy.

Jezusa uznano za szaleńca i wystarczyłaby minimalna ostrożność, żeby umknął śmierci. Wystarczyłoby parę pustych formułek, aby złagodzić swoje nauczanie i osiągnąć kompromis z faryzeuszami, aby w synagodze w Kafarnaum inaczej przedstawić naukę o Eucharystii, po której wielu Go opuściło. Wystarczyłoby wreszcie parę słów – Jemu, który był Odwieczną Mądrością! – by odzyskać wolność z rąk Piłata. Jezus nie był roztropny mądrością tego świata, ale był roztropniejszy od węży, od ludzi, od wszystkich swoich nieprzyjaciół. Była to roztropność innego rodzaju. Taką też roztropność powinniśmy mieć i my, choćby za Jego przykładem ludzie nazywali nas szaleńcami i głupcami. Roztropność nadprzyrodzona w każdej chwili ukazuje nam najszybszą drogę do Chrystusa w towarzystwie przyjaciół, krewnych, kolegów…

„Czy chcesz żyć świętą odwagą tak, aby Bóg działał przez ciebie? – Uciekaj się do Maryi, a Ona będzie ci towarzyszyć w drodze pokory, tak iż w obliczu rzeczy niemożliwych dla ludzkiego umysłu potrafisz odpowiedzieć Fiat! -niech się tak stanie! Słowo to łączy ziemię z Niebem.