„Oto my opuściliśmy wszystko”

Kiedy Jezus Chrystus mówi o opuszczeniu rodziców, rodzeństwa, żony i dzieci, pól i domów, to na pewno nie ma zamiaru wymienić wszystkich miłych osób i rzeczy, które chrześcijanin ma opuścić, których ma się pozbyć. Tym bardzo konkretnym opisem chce powiedzieć, że musi się on pozbyć całkowicie wszystkiego. I nie obiecuje tego stokrotnego tutaj czy w wieczności tym tylko, którzy wyzbyli się wszystkiego jak Apostołowie. Można bowiem i trzeba także w inny sposób się tego pozbywać. Tak na przykład, że zmienimy swoje dotychczasowe nastawienie wobec rzeczy, ludzi i samych siebie, a przyjmiemy nowe spojrzenie na wszystko, nowe nastawienie, nowe ich ocenianie – to Chrystusowe. Opuścić swoja żonę, dzieci, ojca, matkę, rodzeństwo, domy – w praktyce oznacza postawienie przed sobą Jezusa Chrystusa, Jego Ewangelii, troski o Jego Królestwo jako pryzmatu, i przez to – patrzenie na wszystko swoim sercem i oczami. Chrystus myśli tu o tej radości, która towarzyszy każdej dobrowolnie przyjętej ofierze całkowitego oddania się, z powodu której człowiek decyduje się następnie na dalsze ofiary. Jeśli dotychczas jej nie przeżyliśmy, to tylko dlatego, że boimy się włożyć ręki do Bożego ognia miłości. Posłuchajmy, co mówi Chevrot: Nie ta chwila jest najcięższa, w której decydujemy się na ofiarę. Ofiara staje się tym cięższa, im dłużej ja odkładamy.