Sobota 23 października
„Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie figowym, a nie znajduję. (…) jeszcze na ten rok je pozostaw; ja okopię je i obłożę nawozem; może wyda owoc.”
Drzewo figowe możemy porównać do ludzkiego serca. Może nam to pomóc w swego rodzaju rachunku sumienia, zależnie od tego, z jakiej pozycji zechcemy na to spojrzeć. Stańmy się na chwilę drzewem figowym i odpowiedzmy sami sobie na pytanie: jakie owoce ostatnio wydaję? Jakie owoce z samego siebie jestem w stanie zaoferować swoim bliskim, swojemu powołaniu, w końcu – najistotniejsze – samemu Bogu? Czy nie jestem tylko suchym konarem, który wyjaławia ziemię, korzystając z dobroci innych i z łask Boga, ale nie daje nic w zamian? Spróbujmy się postawić również w roli ogrodnika, który jest blisko innego drzewa figowego – męża, córki, brata, współpracownika. Czy widząc czyjeś bezowocne życie, a może wręcz wyjaławiające innych, jestem w stanie okazać miłosierdzie, dać kolejną szansę, wybaczyć? Czy nie kieruję się zbytnią surowością w osądach i czy nie chcę od razu kogoś „wyciąć” ze swojego otoczenia, ponieważ mam dosyć znoszenia trudnych cech tej osoby? Jakie jest moje stanowisko względem niej – czy tylko obojętnie się wściekam i oceniam, czy próbuję dać jej „dobry nawóz” w postaci wsparcia lub ciepłego słowa? Panie, oczyszczaj nasze zamiary względem innych i względem Ciebie. Napełniaj nas potrzebnymi łaskami do wydawania dobrych owoców na Twoją chwałę.