WIERNOŚĆ ELEAZARA

2. Przeszkody w zachowaniu wierności.


Pierwszych chrześcijan często nazywano wiernymi. Termin ten powstał w czasach trudności zewnętrznych, prześladowań, oszczerstw i nacisków środowiska pogańskiego, które chciało narzucić swój sposób myślenia i życia, bardzo daleki od nauki Chrystusa. Bycie wiernym to zachowanie stanowczości w obliczu przeszkód zewnętrznych. Bądź wiemy aż do śmierci, a dam ci wieniec życia. Tego wymaga się od chrześcijan wszystkich czasów: Bądź wiemy aż do śmierci. Nieco wcześniej św. Jan przestrzega: Oto diabeł ma niektórych spośród was wtrącić do więzienia, abyście zostali poddani próbie, a znosić będziecie ucisk przez dziesięć dni. Takie właśnie jest życie; jakby trwało bardzo krótko, zaledwie dziesięć dni. Jak zachowamy się, czy będziemy wierni, kiedy przyjdzie nam cierpieć jakieś przeciwności, często drobne, jakąś dyskryminacje z powodu tego, że jesteśmy chrześcijanami, którzy nie wstydzą się tego faktu? Czy będziemy się wstydzić naszej wiary, która ma praktyczne konsekwencje w sposobie postępowania, kiedy wielu nie będzie się z nim zgadzać? „Łatwo jest -przypomina Jan Paweł II – być wiernym przez jeden lub kilka dni. Jest rzeczą trudną i ważną być wiernym przez całe życie. Jest łatwo być nim w godzinie zachwytu, lecz trudno w dobie utrapienia. Prawdziwa wierność to wierność, która trwa przez całe życie.

Czasami przeszkody nie pochodzą ż zewnątrz, lecz od wewnątrz. Główną przeszkodą dla wierności jest pycha, a wraz z nią opieszałość, która powoduje utratę radości z podążania za Chrystusem, idealizując inne możliwości, znajdujące się gdzieś na poboczu drogi prowadzącej do Boga. Kiedy indziej doświadczamy ciemności duszy, będącej skutkiem zniechęcenia i braku walki lub czasem próby zesłanym przez Boga dla oczyszczenia. Niezależnie od przyczyn tej „ciemnej nocy duszy” wierność często będzie polegać na pokornej uległości w kierownictwie duchowym, na prowadzeniu nieustannej modlitwy do Pana, na codziennej z Nim rozmowie, która poprowadzi nas prosto do światła. „Jednym z najlepiej zapamiętanych obrazów z mojego dzieciństwa – opowiadał św. Josemaria Escriva – pozostają znaki drogowe wyznaczające szlak w moich ojczystych górach. Byty to długie drewniane żerdzie, zwykle pomalowane na czerwono. Wyjaśniono mi wówczas, że kiedy spadnie śnieg i pokryje drogi, pola i pastwiska, lasy, skały i wąwozy, to żerdzie stanowią punkty orientacyjne, żeby wszyscy wiedzieli, którędy prowadzi droga.

Podobnie jest w życiu wewnętrznym. Są w nim wiosny i lata, ale nadchodzą też zimy, dni pozbawione słońca i noce osierocone przez księżyc. Nie możemy dopuścić, aby obcowanie z Jezusem Chrystusem zależało od naszego chwilowego nastroju, od naszego samopoczucia. Byłby to znak egoizmu i wygodnictwa, co oczywiście nie daje się pogodzić z miłością.

Dlatego pewne ćwiczenia pobożne, które dalekie od sentymentalizmu – ściśle ustalone, będą mocno w nas zakorzenione i dostosowane do konkretnej sytuacji każdego z nas, podczas śnieżycy i wichury, jak słupy pomalowane na czerwono będą wytyczać nam drogę, póki ponownie nie zaświeci słońce, nie stopią się lody, a serce na nowo nie ożyje i nie rozpali się. Ogień w nim przecież nie wygasi; był tylko przykryty popiołem czasu próby, mniejszego zaangażowania, słabnącego ducha ofiary.