Niedziela 17 maja

„Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą i ci odzyskają zdrowie.”

 

Boimy się. Dziś, boimy się, rozważać te słowa. No bo przecież bez przesady, wierzymy w cuda, ale żeby aż tak? Żeby tak własnymi rękami uzdrawiać? Boimy się – świeccy. Ale nie tylko. Wielu księży się boi, że gdy zaczną nakładać ręce na chorych, to że albo zostaną wyśmiani albo gdyby już kogoś uzdrowili mocą Pana, to ludzie zaczęli by ich ubóstwiać. Boimy się wszyscy. Boimy się wierzyć. Od pewnego rekolekcjonisty słyszałam o takim wydarzeniu, którego był świadkiem. Przed wejściem do kościoła siedział niewidomy człowiek. W tym czasie wchodziła do kościoła mała dziewczynka z rodzicami. Gdy dziewczynka zobaczyła mężczyznę, podeszła z uśmiechem na twarzy i zapytała: „Dlaczego tak tu siedzisz, a nie wejdziesz do środka?”, on odpowiedział, że nie widzi, a nikt nie chce go tam wprowadzić. Dziewczynka jakby to była najnormalniejsza rzecz pod słońcem powiedziała: „To poczekaj ja się nad Tobą pomodlę i poproszę Pana Boga, żebyś widział. Wtedy będziesz mógł wejść razem z nami do kościoła.” Dziewczynka położyła na nim swoje rączki i zaczęła się modlić. Naiwne? Może do momentu, kiedy przestała, bo wtedy mężczyzna odzyskał wzrok. Może o to też Panu Bogu chodziło gdy mówił: „Jeżeli nie staniecie się jak dzieci(…)” One mają ufność. Tego powinniśmy się uczyć począwszy ode mnie. Wierzyć, nie w siebie ale w moc Pana, bo jeżeli kiedykolwiek ktoś kogoś uzdrowił to nie człowiek lecz Pan Bóg. W imię Jego czyńmy wszystko i nie wątpmy w moc Wszechmocnego. Nie stawiajmy granic Duchowi Świętemu! Panie Ty wiesz jak mała jest moja wiara, umocnij mnie, abym mógł mocą Ducha Świętego dokonywać cudów takich jak Ty, albo tak jak powiedziałeś, i większych.